Marzena Nowak – pochodzi z Poznania. Z zawodu jest chemikiem. Do Niemiec przyjechała w 1993 roku, a do Berlina w 1998 roku. Bazując na własnych problemach i doświadczeniach, które początkowo towarzyszyły jej w nowym kraju, postanowiła działać na rzecz polskiej społeczności a w szczególności kobiet. W 2013 roku założyła stowarzyszenie Polki w Berlinie e.V., w którym pełni funkcję przewodniczącej zarządu. Organizacja ta wydaje swoje materiały informacyjne, jak np.: dwujęzyczny poradnik „Polka w Berlinie” lub broszurka „Jugendamt”. Organizuje szkolenia, wydarzenia rodzinne, debaty i konferencje motywując kobiety do dalszego rozwoju i aktywizacji. Stowarzyszenie wspiera i jest odpowiedzią na aktualne potrzeby polskojęzycznych kobiet w Niemczech. Za wysiłek i zaangażowanie na rzecz Polaków oraz działań w stowarzyszeniu, Marzena Nowak, w grudniu 2021 została laureatką nagrody Osobowość Polonijna Roku im. Edyty Felsztyńskiej.
Michał Kochański: Marzeno, emigracja to początek i koniec pewnego etapu życia. Co się dla Ciebie zmieniło, kiedy przekroczyłaś granicę? Jak wspominasz swoje początki w Niemczech?
Marzena Nowak: Zmieniło się wszystko, zaczynałam życie od początku. Wyjechałam do Leverkusen, koło Kolonii za miłością i w dodatku w mocno zaawansowanej ciąży, bez znajomości języka, nie mając pojęcia, co mnie czeka. Do komunikacji po niemiecku miałam tylko słownik, nie było mediów społecznościowych i różnego typu komunikatorów jak dziś, a dostęp do informacji w języku polskim był znikomy. No i nie miałam w Niemczech żadnych znajomych. Do mojego Poznania było 800 km, drogi i granica wiecznie zakorkowane, więc nie mogłam sobie „wyskoczyć” na weekend do domu. Sama się podziwiam za tę odwagę, to był prawdziwy skok na bungee.
M.K.: Jak powstał pomysł powstania organizacji dla kobiet? Jakie były wtedy Wasze cele i założenia?
Na rzecz polskiej społeczności działałam w Berlinie już od 2004 r. Na początku było to organizowanie spotkań polonijnych, współtworzenie internetowego forum polonijnego „Forum Polonia Berlin.DE”. Z czasem zaczęły się pojawiać i rozwijać media społecznościowe, które ułatwiły mi szybkie nawiązywanie kontaktów w Niemczech. W 2014 r. założyłam na Facebooku moją grupę tematyczną „Mamuśki z Berlina-dla wszystkich kobiet”, na której jest już dzisiaj ponad 5.500 kobiet. To był prawdziwy krok milowy, który pozwolił integrować kobiety w szybszy i efektywniejszy sposób. Dziś prowadzę już ponad 30-ci różnych grup tematycznych. Najliczniejsze z nich mają po 25.000-30.000 użytkowniczek i użytkowników, ale to „mamuśki” są moim oczkiem w głowie.
Pomysł spotkań dla matek z dziećmi to kolejny etap. Właśnie wtedy narodził się pomysł założenia stowarzyszenia. Jednak od uchwały, którą podpisywaliśmy akurat w urodziny mojej córki, do wpisu w rejestr sądowy upłynęło sporo czasu. Problemy z biurokracją, koszty administracyjno-prawne, które ponosiłam sama oraz brak instytucjonalnego wsparcia były sporym wyzwaniem. Na szczęście dzięki pomocy mojego męża i znajomych, w końcu się udało i założyłam organizację w Niemczech.
Co do celów stowarzyszenia, to do dzisiaj nic wielce się nie zmieniło. Może działamy teraz w większym obszarze niż na początku, ale nadal to jest głównie wsparcie i aktywizacja kobiet. Obecnie wszystkie starania i działania skoncentrowane są na ułatwieniu kobiecej społeczności łatwiejszej, szybszej mniej bolesnej i szybszej aklimatyzacji w Niemczech, a szczególnie w Berlinie. Mieście wielokulturowym, które stawia przed nowoprzybyłymi nie lada wyzwania. Integracja ze społeczeństwem niemieckim przy jednoczesnym zachowaniu swojej wyjątkowej tożsamości kulturowej, to główny cel tych działań.
M.K.: Czy stowarzyszenie kieruje swoje działania tylko do kobiet, czy może Wasze wsparcie obejmuje również rodzinę jako całość – partnera, dzieci?
Można to tak postrzegać. Kobiety są dla nas najważniejsze, ale bardzo często za tymi kobietami stoi rodzina, więc pośrednio wsparcie idzie też do niej. Każdy projekt jest przemyślany pod tym kątem. Mieliśmy projekty dla dzieci i szkolenia rodzinne również dla mężczyzn. W ten sposób staramy się odpowiadać na aktualne potrzeby. Informacje pozyskujemy głównie z mediów społecznościowych, w których działam aktywnie od dawna. Chętnie też wprowadzamy w życie pomysły kobiet, które przychodzą do stowarzyszenia, a ponieważ są w różnym wieku i na różnych etapach życia, staramy się reagować na potrzebę chwili. Na przykład pandemia i jej skutki takie jak lockdown lub zamknięcie szkół i przedszkoli pokazały, jak dużym problemem jest przemoc, zarówno ta domowa jak i cyfrowa w internecie. I znów dzięki sieci kontaktów, zaangażowaniu i szybkiej reakcji udaje nam się pomagać. Tym problemem chcemy też zająć się bliżej. Po więcej informacji o naszych działaniach zapraszam na nasze strony www.polkiwberlinie.de i www.rodzinawberlinie.de
M.K.: Jakie były najważniejsze projekty, które „Polki w Berlinie” do tej pory zrealizowały?
Oczywiście muszę tu wspomnieć nasz najstarszy projekt pod tytułem „Kształcenie dla zdrowia i kariery”, który realizujemy już od wielu lat. To cykl szkoleń i warsztatów z opieką nad dziećmi. I tu dzięki naszemu networkowi, udało się zdobyć wiele wspaniałych ekspertek i ekspertów z wieloletnim doświadczeniem zawodowym w Niemczech.
Są to specjaliści od prawa pracy, ubezpieczeń, wielojęzyczności, edukacji i kształcenia zawodowego, języka niemieckiego, samorozwoju oraz zdrowia i zwalczania przemocy. Dzięki ich wiedzy stworzyłyśmy zbiór informacji i porad w formie poradnika w języku polskim i niemieckim. Pomaga on odnaleźć się w nowym życiu i pozwala rozwinąć skrzydła.
Można go ściągnąć w formie PDF, na www.polkiwberlinie.de.
Robiliśmy też ciekawe projekty dla dzieci, takie jak „Za granicą blisko ojczyzny” w formie warsztatów oraz „Czytanie na dywanie”. Były one naprawdę bardzo popularne, co pokazało nam, że dla rodziców bardzo ważne jest, aby ich dzieci nadal miały kontakt z językiem polskim. Mamy na swoim koncie również, debaty jak np.: „O sukcesach przy kawie” czy też „Siła kobiecego networku”. Ta ostatnia odbyła się podczas Kongresu 60 Milionów, który ma swoje edycje na całym świecie. Polki w Berlinie były współorganizatorem edycji niemieckiej w 2019 i w 2020 roku. Niestety przez pandemię Kongres w 2020 roku musiał zostać odwołany na miesiąc przed.
M.K.: Jak Wasze stowarzyszenie finansuje swoje działania? Czy otrzymujecie jakieś wsparcie? Jakie są obecnie Wasze największe potrzeby?
Jesteśmy stowarzyszeniem użytku publicznego i działamy non profit. To znaczy, że nasze projekty możemy realizować tylko z pieniędzy publicznych lub datków, nie pobierając żadnych opłat. Obecne projekty finansowane są zarówno przez stronę niemiecką, jak polską. W tym celu współpracujemy z Ambasadą RP w Berlinie. Co do potrzeb, to naszym największym problemem jest brak środków na siedzibę stowarzyszenia. Nie jest tajemnicą, że szukamy sponsorów, którzy chcieliby pomóc nam finansowo. Własna siedziba pozwoliłaby znacznie usprawnić nasze działania, poszerzyć ofertę wsparcia, skierowaną do kobiet i ich rodzin. Przede wszystkim można by stworzyć miejsce z duszą, gdzie można po prostu przyjść, porozmawiać i wspólnie poszukać rozwiązań.
M.K.: Możesz na podstawie swoich doświadczeń powiedzieć, czym różni się emigracja z przed kilkudziesięciu, czy kilkunastu lat od tej dzisiejszej? Jacy ludzie przyjeżdżają dziś z Polski do Niemiec? Czego oczekują?
Przeprowadzić się na pewno łatwiej i szybciej, natomiast problemy pozostają praktycznie te same. Należą do nich: komunikacja z całym system niemieckich urzędów i instytucji, brak dostępu do specjalistów, również polskojęzycznych czy uznawanie dyplomów. Własny rozwój czy biznes to czasem droga przez mękę. Także zdrowie, głównie to psychiczne czy budowanie kontaktów i swojego życia na nowo w nowym miejscu. Większość ludzi nadal wyjeżdża z Polski z powodów finansowych, politycznych, żeby poprawić swoje życie lub żeby realizować swoje marzenia.
M.K.: Wielu naukowców, twórców, obserwatorów życia społecznego twierdzi, że nadchodzi era kobiet. A jak to jest z Polkami na emigracji? Jak wyglądamy na tle innych emigrantek? Czy Polki są odważne, czy zakładają biznesy, realizują swoje plany, spełniają marzenia?
Era kobiet trwa od dawna. To przede wszystkim coraz większa świadomość, mobilność, otwarcie na świat. Emigracja jest obecnie często tylko jakimś etapem na drodze życia, stąd też jej postrzeganie również się zmienia. Bardzo trudno jest porównywać kobiety, pochodzące z różnych krajów, ponieważ kody kulturowe dla każdej narodowości są inne. Należy się temu przyglądać bardziej w kontekście różnorodności, niż porównywania. Każda z tych kobiet to inna twarz emigracji, inny obraz. I każda z tych wersji jest prawdą o emigracji.
Polki mają niezwykły instynkt przetrwania w dosłownie każdych warunkach. Są twórcze, niezwykle uzdolnione i na szczęście coraz bardziej świadome swojej wartości. W moim odczuciu, jeśli chodzi o marzenia, plany i własny biznes czy po prostu życie na własnych zasadach, nie są to pojęcia specjalnie związane ze statusem migrantki. Każda zmiana wymaga wysiłku i ryzyka, a Polki nie boją się ani jednego ani drugiego.
M.K.: W którym kierunku zamierzacie rozwijać stowarzyszenie? Czy, możecie nam zdradzić, jakie projekty planujecie w najbliższym czasie?
Plany i marzenia są oczywiście duże. Niestety pandemia postawiła pod znakiem zapytania, wiele działań naszego stowarzyszenia. Wielu pomysłów nie udało się zrealizować. Do tego brak pomieszczeń, co nas bardzo hamuje. Działamy jednak dalej i nie poddajemy się. Współpracuję ze wspaniałymi i odważnymi kobietami, które rozwijają nasze projekty i tutaj chciałabym bardzo podziękować za ich zaangażowanie. „Bardzo Wam wszystkim dziękuję!”
Oczywiście zdradzę, jakie mamy plany na ten rok. Są to bardzo ciekawe projekty, dla kobiet przedsiębiorczych „Kobieca manufaktura w Niemczech” oraz network dla kobiet 50+ „Kobiety na czasie”. Bardzo ważnym projektem jest „Rodzina w Berlinie” i telefon zaufania z psycholożkami na pokładzie. We współpracy z Diakoniewerk Simeon rozwijamy spotkania networkowe „PLBB – Polnischsprachige Berater*innen in Berlin” z polskojęzycznymi specjalistami i doradcami w niemieckich urzędach i instytucjach w Berlinie. Jednak co mnie bardzo cieszy, nawiązujemy tu też kontakty z nowymi osobami z innych miast w Niemczech a nawet z polsko-niemieckim projektem w Warszawie. Do tego jak już wspominałam, chcemy zająć się przemocą domową i internetową.
Co do debat i konferencji to wszystko zależy od rozwoju sytuacji pandemicznej. Jeżeli będzie można organizować spotkania na żywo, to na pewno ruszymy pełną parą. Tu na razie nie mogę za wiele zdradzić, ale obserwujcie nas w mediach społecznościowych, a wszystkiego się dowiecie. Zapraszam na nasz newsletter oraz do wspierania naszego stowarzyszenia. Czekamy też na sponsorów!!! Na pewno okażemy się godnym partnerem.
Na do widzenia chciałabym zacytować Marię Curie-Skłodowską: „Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent…”
Dziękuję za zaproszenie do wywiadu!
Rozmawiał Michał Kochański
fot.: Edyta Gontarski