Artykułu możesz posłuchać tu:
Czyta Karolina Memon

 

Dawno temu, w niewielkiej wiosce urodził się chłopiec. Jego matka była biedna, a ojciec nie chciał z nimi zamieszkać. Mieszkali w wysokich górach, a na najwyższej z nich wznosił się zamek. Chłopiec codziennie spoglądał w kierunku zamkowych wież i marzył, że kiedyś usiądzie na tronie i będzie władcą całego świata. Dlatego starał się przybierać królewskie pozy i wszystkimi rządzić. Nie znosił, gdy czegoś mu odmawiano i że nie było go stać na bogate stroje. Chodził boso, a do zabawy musiał mu wystarczyć zwykły patyk i kilka kamyków. Inne dzieci śmiały się z niego i nie chciały się z nim bawić. Przezywały go: „gburek-szczurek”. Oj, bo rzeczywiście z dziecka zaczął wyrastać gburowaty młodzieniec. I choć starano się go zaakceptować i zrozumieć, to trudno było się z nim zaprzyjaźnić. Bo jak polubić kogoś, kto używa pięści i jest agresywny?

Własna matka nie potrafiła mu przemówić do rozumu i któregoś dnia zdecydowano się oddać go do bezdzietnej, ale bogatej rodziny, która żyła w dalekim grodzie. Jego nowi rodzice byli bardzo wymagający, często go karali i nie okazywali miłości. Powoli przyzwyczaił się do nowej sytuacji, kłamał i wykorzystywał przybranych rodziców. Ich pieniądze pozwoliły mu pójść do najlepszych szkół. Już nie chodził głodny, ani bosy. Czuł, że tylko złoto i władza da mu szczęście. Nauczył się kilku języków, podróżował po świecie i zdobywał coraz większe uznanie.

Nadszedł wyjątkowy dzień – zaproszono go w jego rodzinne strony. Na swój piękny zamek zaprosił go sam król. Wysłano nawet po niego powóz. Z dumą przejeżdżał przez swoją wioskę, widział z okna królewskiej karety swoją ubogą chatę i oddającą pokłon królewskiemu orszakowi, starą matkę. Rozpoznał wśród tłumu tych, którzy w dzieciństwie mu dokuczali.

Jego serce przepełniała pogarda dla wszystkich ludzi, ale nie przyznał się królowi, że pochodzi z tego biednego ludu. Jego przybrani rodzice od dawna już nie żyli, a z matką nie utrzymywał kontaktu. Na dworze szybko doceniono bystrość jego umysłu i po niedługim czasie stał się najbliższym doradcą króla.

Minęło kilka lat, mieszkał w wygodnych komnatach i jadał najlepsze potrawy. Coraz bardziej zdobywał uznanie i gdy następca tronu zginął na wojennej wyprawie, a stary król umarł, to właśnie jego wybrano na nowego władcę. Okazało się jednak, że znalazły się osoby, które zamierzały wyjawić tajemnicę jego pochodzenia, ale te natychmiast wtrącił do ciemnego lochu. Trafiła tam i jego matka starowinka, nie mając nawet pojęcia, za co spotkała ją tak sroga kara. A nowy król pławił się w luksusie, sprowadzał najlepszych rzemieślników, najlepszych artystów, w komnatach aż kapało od złota i coraz bardziej czuł się Władcą Świata. By być nim w pełni, zapragnął jednak podbić wszystkie kontynenty. I tak jak w dzieciństwie, tak i teraz z nikim się nie przyjaźnił, i z nikim nie liczył. Wszystkie sąsiadujące z nim krainy bardzo cierpiały od najazdów jego wojsk. Gdy widziano chorągwie ze znakiem szczura, natychmiast mobilizowano się, by odeprzeć  ataki.

Nikt nie chciał być poddanym tak okrutnego władcy i zastanawiano się jak go pokonać, skoro prośby i błagania nic nie pomagały. Czarę goryczy przepełniło zaatakowanie przez niego, żyjącego w zgodzie ze wszystkimi sąsiedniego kraju. Większość władców innych krain, postanowiła przestać handlować ze złym królem. Nie kupowano już od niego tkanin, ani zboża. Powoli zaczęło brakować złota w jego skarbcu i nie miał czym zbroić swych wojsk. W końcu zebrały się wszystkie siły sąsiadujących królestw i pokonały okrutnego władcę, a jego bogactwo rozdano biednym ludziom.

Tylko stara matka nie mogła uwierzyć, że to jej własny syn zamierzał siłą podporządkować sobie cały świat. Mimo wszystko wierzyła, że mógłby być jeszcze dobrym człowiekiem, gdyby tylko chciał. Nie wierzyli w to jednak poddani, więc wprost ze złotej komnaty, trafił do ciemnego lochu, wyścielonego słomą. Teraz pragnął wrócić do czasów dzieciństwa, docenił nawet patyk do zabawy i skromne posiłki gotowane przez matkę. Nawet dzieci, które mu wtedy dokuczały byłyby lepszym towarzystwem niż szczury, które podkradały mu tutaj ostatni kęs suchego chleba. Teraz mógł być królem tylko dla nich, ale im było to obojętne. Na hołd z ich strony nie mógł więc liczyć.

 

Małgorzata U. Laska